Pamiętam, gdy wiele lat temu współprzygotowałam warsztat przeciwdepresyjnej pracy z ciałem, w którym miałyśmy używać technik z podejścia Alexandra Lowena. Obie miałyśmy doświadczenie takiej pracy jako uczestniczki, ale nie miałyśmy za sobą profesjonalnego szkolenia dla facylitatorów. Wówczas dostałam mail od Marzeny Barszcz, która jest dyrektorką szkoły uczącej metody Lowena. Zgadniecie, co napisała? :> „NIE ZGADZAM SIĘ!” Tylko tyle. Przekaz dotarł. I stał się dla mnie jedną z najważniejszych lekcji o sprzeciwie i granicach.
Wiele razy słyszę w gabinecie, że nie ma sensu się złościć, że „nie ma sensu mówić, co mi się nie podoba”, że „tylko sobie gardło zedrę”, bo druga strona obdarzy złością, bo „będzie gorzej” oraz (najczęstszy bloker!) „bo nic to nie da, nic się nie zmieni”. Otóż… nie tyle chodzi o zmianę w Innym (choć, przyznaję, byłoby szalenie miło, gdyby inni nas słuchali), ale o ZMIANĘ W TOBIE, GDY ZABIERASZ GŁOS W SWOJEJ SPRAWIE („swojej” to znaczy dotyczącej ciebie lub ważnej dla ciebie). Co daje wyrażenie złości?
– poczucie siły, energii,
– większą spójność i ugruntowanie,
– większą przejrzystość inetncji i zrozumienie w relacji, (bo już wiadomo, o co ci chodzi),
– lepsze traktowanie siebie, a z czasem – lepsze poczucie własnej wartości,
– uwolnienie napięć w ciele,
– wolność bycia sobą.
I pytanie na dziś – co teraz pobudza twoją wściekłość? Na co się nie zgadzasz? Wobec czego/kogo chcesz zrobić gest, który przedstawia zdjęcie, ilustrujące ten wpis?
Ja się uruchamiam na: przemoc, niespójność, chaos, przymus (chociaż jestem legalistką!), nieodwzajemnienie, niedotrzymywanie umowy. Dlatego zapuszczam sobie np. https://youtu.be/T8XiUrpn6u4 i pogo!